*pop*
*pop*
*pop*
*pop*
Resztę tajemniczej paczki stanowiła zamówiona przeze mnie finka. Muszę się przyznać, że postąpiłam kompletnie "jak baba", bo zamiast sprawdzić, czy ostrze jest dobrej jakości, czy coś w tym stylu, ja... uparłam się, żeby ją zamówić, bo ma ŚLICZNĄ DREWNIANĄ RĄCZKĘ. Amen.
Selfie z nożem, a co mi tam!
Ogólnie rzecz biorąc tak się jaram, że aż musiałam "zmarnować" tonę papieru na rysowanie tego wszystkiego. O...
Tak. W sumie postanowiłam ją jakoś nazwać. Tylko jak... może Grażynka? Czemu? Nie wiem, tak jakoś. Grażynki takie ostrrre są. Tzn... tak myślę... nie znam żadnej Grażynki...
Słodka, śliczna, piękna, moja. <3
A wieczór? Muzyka, Skype i "pocieszycielska miska mleka ze wszystkim", tzn mieszanką chyba wszystkich rodzajów płatków jakie są na tej ziemi... Czy mogłoby być lepiej? Otóż mogłoby. Mógł być jutro ten wyczekiwany biwaczek, kilkoro CeJotów, Alek, Bartek, najlepsze śpiewogranie na świecie... W ogóle... trochę smutno... i tęskno... Ale who cares?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz